Mam kłopoty. To znaczy sam ściągam na siebie kłopoty. I powiem wam, że to najnormalniejsza rzecz na świecie – pakowanie się w tarapaty. Nie wierzycie? Popatrzcie na dzieci. One mają naturalną tendencję do szukania problemów. Pozamykane na cztery spusty szafki, pochowane obrusy na stołach, zabezpieczone gniazdka elektryczne. A młodzi? Dzieciaki to chociaż upilnujesz a takiego nastolatka? Często zostaje modlitwa, żeby rozumu w głowie było więcej, niż na pierwszy rzut oka wygląda.
Osobiście mam tak, że wybieram trudniejsze rozwiązania gdy sprawdziłem, że łatwe już działa. Np. gdy jadę rowerem 200 km w dzień, bez większego problemu, to próbuję zmierzyć się z tym samym dystansem – nocą. Gdy niedawno pojawiły się kilkunastostopniowe mrozy, nie mogłem doczekać się momentu wyjścia na swoją Ekstremalną Drogę Krzyżową. Ruszyłem, a temperatura pokazywała -27 stopni. Z objawami hipotermii dotarłem do domu. Warto było. Gdy zaczynam się modlić, nie czekam na komfortowe warunki, lepsze samopoczucie. Często modlę się padnięty, ledwo żywy. Zasypiam przy krzyżu, który mam w pokoju, na podłodze. W sumie od kilku lat śpię na podłodze więc jestem zaprawiony w bojach.
Jezus w dzisiejszym SŁOWIE mówi: “Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”. Nie chodzi tu o umęczenie siebie, o wyniszczenie, cierpiętnictwo. Chodzi o odkrywanie ŻYCIA w życiu. O ten moment, gdy w szarej rzeczywistości znajdujesz boskie kolory. Bo Bóg pomalował ten świat kolorami. Lubię patrzeć na ludzi przez pryzmat kolorów – mój jest jedyny, niepowtarzalny. Jest idealną wypadkową barw, przygotowanych przez najlepszego Malarza. Nie ma takiego drugiego wspaniałego koloru jak mój. I patrzę na drugiego człowieka. Jest kompletnie inny, niż ja. Na pierwszy rzut oka – gorszy ale stwarzał go ten sam Malarz. Też wybrał najlepszą mieszankę, stworzył harmonię. Świat nie jest chaosem, bezładem, brutalną rzeczywistością. Świat jest obrazem, złożonym z miliona barw, które tworzą najładniejszy obraz, jaki tylko mógł powstać. Jak go odkryć? Jak odkryć piękno w chaosie? Jak odkryć kolory w szarości? Życie w życiu?
Wybieraj trudniejsze. Ostatnie dwa tygodnie Wielkiego Postu to idealny czas na to, by żyć inaczej. Umieraj – ale nie Papież, mąż – alkoholik, żona – zrzęda, nauczyciel – terrorysta, młodzież – głupia, ksiądz – pazerny. Umieraj Ty. W miłości – tam gdzie wszystko ci mówi – odpuść. W przebaczeniu – gdzie efektów zmiany nie widać. W miłosierdziu – tam, gdzie oko za oko wydaje się być jedynym rozwiązaniem. Umieraj Ty. W modlitwie – gdzie nie ma już fajerwerków i fajnych emocji. We Mszy, w której ksiądz pobija rekordy szybkości w jej sprawowaniu. Można umierać i umierać. Można umierać za życia – tak patrzeć na ten świat, żeby widzieć w nim tylko zło, przekręty, spiski, niesprawiedliwość. Można umierać tak, że widząc to wszytko – nie przestaję być dobry. Tak jak Bóg. Nie przestaje być dobry dla ciebie.
Stunning quest there. What happened after? Good luck!